Nowy członek rodziny. Nazywają go niebieski angol, czy jakoś tak ;)
Roboczo: Frodo. Gdyby to ode mnie zależało, to na starcie nazywałby się np. Bigos, Bosman (tutaj kot miast niebieskiego musiałby być zielony ;), czy z normalniejszych kocich imion- Mirek, Marian, Stanisław...
Frodo to wypracowany z bólem serca kompromis. Majka proponowała Miłek, Kocio, Jerry... A to już nie na me nerwy :)
Frodo roztkliwia, z drugiej jednak strony... Drugą noc z rzędu mam wrażenie, że śpię w stadninie koni w Nowielicach. Przez kilka zarezerwowanych na sen godzin słyszę tylko pytyko pytyko, pytyko... Ile fabryka dała przez cała długość mieszkania. I to na wespół ze spokojnym dotąd Frankiem!
wtorek, 23 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz