sobota, 3 stycznia 2009

Świątecznie, symbiotycznie, emelowo

W poprzednim poście marudziłem, że przejadły mi się druidzkie klimaty, tymczasem podejrzewam, ze nieraz jeszcze będę do nich wracał... No, może w troszkę innym kontekście.
W drugi dzień Świąt błądząc po powiatowych drogach i męcząc "Gospel" Lao Che (jak by nie było tematyka sacrum :) nieopodal trasy Płoty - Golczewo znalazłem kolejną piękną odsłonę mistycznego lasu.
Ogromny stary powykręcany drzewiec a przy nim pojedyncze, ustawione w szeregu... drzewce (zawsze miałem problem z nazywaniem konarzastych :)
Drzewa rosły bardzo regularnie, w szeregu, który w pewnym miejscu załamywał się wyznaczając plac jakby.
Drzewiej :) musiały tam być jakieś zabudowania- dworek, gajówka? Nie wiem, w każdym razie miejscówka z ogromnym potencjałem.
Do głowy wpadł mi pomysł o zrealizowaniu symbiotycznej sesji traktującej u uzdrawiającej mocy drzew. Taki ponowoczesny powrót do korzeni :)
O pomoc poprosiłem Gena, któremu dziękuję za nieziemskie poświęcenie w modellingu (temperatura ok. 0 st) Bidula telepał się jak osika, szczególnie gdy przyszło mu siedzieć na pomalowanej szronem czerwonej kanapie ;)





Znowu nienasycenie. Następnego dnia przy pięknej mlecznej mgle, która utrzymywała się przez cały dzień, wróciłem do mojego Emel. Tym razem w towarzystwie Majki i Bożeny, która ubrała się w trzy-dekadową suknie ślubną swojej siostry.
Realizowaliśmy "mglistą pannę młodą". Chłód był jeszcze dotkliwszy :)





Brak komentarzy: